Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Gniezna. Tożsamość Fyrtli: złoto, opera, kangury, edukacja i nalewki (część I)

Jarosław Mikołajczyk, Muzealny detektyw w Muzeum Początków Państwa Polskiego
Państwowe Gimnazjum w Trzemesznie
Państwowe Gimnazjum w Trzemesznie Cyfrowe Zbiory Archiwaliów Trzemeszeńskich
Dziś chcielibyśmy wspomnieć, o kilku bohaterach naszych fyrtli, o których Muzealny Detektyw z Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie częściowo pisał wcześniej. „Projekt Interaktywne Muzeum Gniezna 2021” pozwala skupić się nie tylko na historii, ale i kulturze, obyczajowości i elementach folkloru.

Jeśli zapytamy o to co łączy: złoto ratowane przez Zygmunta Karpińskiego ze śpiewem divy operowej Claire Dux, z australijskimi kopalniami złota Maryańskiego, albo Strzeleckim, czy ministrem edukacji rządu Austrii profesorem Ćwiklińskim i wreszcie producentem marmolad i wódek i likierów Bolesławem Kasprowiczem? Odpowiedź pozornie oczywista, nie okaże się łatwa.

To w dużej mierze pytanie o tożsamość, o regionalizm, który wymaga dziś redefinicji. Zagadnienie nie dla Muzealnego Detektywa, choć zahacza o etniczność i historię. Wydaje się, że słusznie redefiniuje regionalizm profesor Tadeusz Sławek szukając odpowiedzi, kto jest Ślązakiem? Podkreśla, że nie może się sprowadzać to dziś do miejsca urodzenia i „godania”. One są dziś tylko gelendrem, czyli poręczą, o którą można się oprzeć. Każdy, kto chce działać na rzecz Śląska, utożsamia się z nim, niezależnie czy jego „opa i oma” byli ze Śląska - jest stąd. Mówi wyraźnie o tym, że czas przestać pyta o to kim jesteś, w domyśle czy jesteś Hanys czy Gorol. Należy pytać skąd jesteś tu i teraz? Kim się czujesz?

Trudno znaleźć łącznik tych, o których będziemy za moment czytali. Claire Dux - diva operowa z Witkowa, kiedy robiła karierę za oceanem, lub wcześniej w Niemczech niewiele mówiła o swojej polskości, nigdy jednak nie stroniła od wspomnień Gniezna i pobliskiego Witkowa. Zygmunt Karpiński - człowiek, który wychował się na Farnej 1 w Gnieźnie ratował polskie złoto w czasie II wojny światowej narażając życie, nigdy nie wstydził się ani Gniezna, ani Farnej ani naszej gwary, do której z dumą przyznawał się na warszawskich salonach czy w Londynie. Modest Maryański urodzony w Trzemesznie, umarł w depresji przy Tumskiej 5 w Gnieźnie, wcześniej zakładając kopalnie złota w USA i Australii. Paweł Edmund Strzelecki bywalec Gniezna objeżdżając świat sławił Polskę. Profesor Ludwik Ćwikliński mocno związany z Gnieznem i Czerniejewem, minister edukacji w rządzie Austrii i tak naprawdę odkrywca talentu Klimta nie odcina się od korzeni. O nich można jeszcze wspólnie powiedzieć - zapomniani w swoim domu, na swoich fyrtlach. Ten kolejny między innymi dzięki artykułom profesora Klaudiusza Święcickiego zapomnianym już nie jest. Bolesław Kasprowicz doczekał się uznania w swoim Mieście. Zostawmy pytania. Zapewne ten artykuł będzie miał drugą część.

Panie przodem: Claire Dux. Niezłe ziółko z Witkowa

Co ta panienka robiła w Witkowie? Niemożliwe nie wydawało się, aby dziewczynę urodzoną w Witkowie malował sam Salvador Dali, raczej to, że nikt o tym fakcie nie wspomina, ani w rodzimym Witkowie, ani też w pobliskim Gnieźnie. Oczywiście to niedowierzanie budujemy na takich faktach popkulturowych. Salvador Dali to jeden z niewielu malarzy, o których słyszał niemal każdy. Zresztą obraz, na którym sportretował Claire - Melancholia jest niezwykle popularny.

Jeśli więc nadal chcemy by nas zachwycała ta powierzchowna historia divy z Witkowa, dodajmy, że w dość bliskiej linii była skoligacona z wybitnym kompozytorem Robertem Schumannem. Siostra jej matki, Klara z domu Wiecek - żona Schumanna była wybitną pianistką, podziwianą między innymi przez Johannesa Brahmsa i Edvarda Griega. Kolejne towarzyskie sensacje, choć pewnie portretu pędzla geniusza Dalego nic nie przebije. Ostatnim jej mężem był jeden z najbogatszych wówczas ludzi świata Charles Swift. Potentat i przedsiębiorca, wprowadził błyskawiczne Clarie na pierwsze pozycje zainteresowania mediów. Stali się zaraz po ślubie pierwszą parą celebrytów świata. W związku z pracą ojca, Klara jako nastolatka przeprowadziła się do Bydgoszczy. To tu tak naprawdę rozpoczęła się praca muzyczna, ale i kariera. Pierwszym nauczycielem Klary był dziadek ze strony mamy. To też w Bydgoszczy debiutowała jako 12-latka w skomponowanej przez Engelberta Humperdincka operze „Hänsel und Gretel”. Grając tytułową Małgosię podbiła serca publiczności. Jak mówi bydgoska legenda towarzyska z przełomu wieków, po pierwszych frazach śpiewu niemal po kilku sekundach Klara dostała już pierwsze brawa. Do dziś ten debiut należy chyba do najbardziej spektakularnych w historii Europy.

Po oszałamiającym początku, przyszła śpiewaczka opuściła Provinz Posen i stolicę Rejencji Bydgoskiej. Rozpoczęła solidną naukę śpiewu. Poprzez Berlin dotarła do Mediolanu. Jej sopran jednocześnie kształcił się i zdobywał popularność. Dorosły debiut, pozwolił jej zdobyć serca publiczności i krytyki niemieckiej. Mając 21 lat zaśpiewała niezwykle forsowną partię Pamiry w mozartowskim „Czarodziejskim flecie” w Kolonii. Już wtedy można było mówić o objawieniu z Witkowa.

Tak naprawdę jednak krytyka pokochała ją za „Cyganerię” Pucciniego. Wystarczy wspomnieć, że w 1909 roku właśnie partię Mimi śpiewała obok niekwestionowanego tenora wszechczasów Ernesto Caruso, który był bodaj pierwszą nowożytną gwiazdą pop. Śpiew obok Caruso na początku kariery to mniej więcej tak, jak dziś być wprowadzonym na scenę przez Placido Domingo. Klara już jako Claire Dux podpisała kontrakt z Operą Berlińską, mając 23 lata. Tam śpiewała do 1918 roku. W „Kawalerze srebrnej róży” Straussa, oczarowała głosem wpływowego dyrygenta Thomasa Beechama z Wysp Brytyjskich. Przez blisko trzy lata występowała też w Królewskiej Operze w Sztokholmie. „Kawaler” i Sztokholm sprawiły, że Beecham ściągnął ją ze spektaklami do Royal Opera House w Londynie. Od tego momentu Claire Dux, o której zapomniało rodzinne Witkowo, a Bydgoszcz przypomniała sobie po artykułach gnieźnianina Dawida Junga, można powiedzieć śmiało grała już tylko w najwyższej lidze.

Claire urodzona w Witkowie 2 sierpnia 1885 roku, dopiero pod koniec życia otwarcie przyznawała się do polskich korzeni, jednak nawet śpiewając węgierskie pieśni ludowe w Berlinie wspominała polskie pieśni ludowe spod witkowskich stodół. Jej śpiew przeszedł do historii muzyki jako „polski sopran”. W projekcie „Interaktywne Muzeum Gniezna 2021” o Claire przy fragmentach licznych nagrań płytowych divy rozmawiać będą podczas jednego ze spotkań Tożsamość Fyrtli - Dawid Jung - śpiewak operowy i regionalista oraz Muzealny Detektyw. O szczegółach spotkania planowanego w Witkowie przeczytacie niebawem na stronie muzeum.

Maryański kolejny po Strzeleckim ze szkoły w Trzemesznie zdobywa Australię

O obyczajności Polaków, ich zwyczajach - folklorze, przywarach i zaletach pisał w swojej książce wydanej w USA. Choć fascynowały go zwyczaje zwiedzanych licznie krain, tęsknił za Wielkopolską, gdziekolwiek był. Jednym z wielu jego szalonych pomysłów było stworzenie w Australii polskiej kolonii. Nie zamierzał jednak nikogo podbijać, bo to miał być kolonializm nie imperialny. Po prostu zachęcał rodaków by masowo osiedlali się w krainie kangurów. Tam chciał budować drugą Wielkopolskę.
Wielodzietność rodziny nie stanowiła przeszkody dla Modesta Maryańskiego aby stać się obieżyświatem i na wielu polach postacią wybitną. Właśnie urodzony w Trzemesznie 15 czerwca 1854 roku Modest będzie również bohaterem jednego z planowanych spotkań Tożsamość Fyrtli. Ponownie zaproszą nas w imieniu Muzeum Początków Państwa Polskiego Dawid Jung - tym razem jako prowadzący i Muzealny Detektyw jako prelegent. O tym kiedy w Trzemesznie dojdzie do spotkania również wkrótce na stronie MPPP.

Sylwester i Joanna Maryańscy powitali na świecie jedenaste dziecko w tym samym roku gdy ruszyła pierwsza w świecie kopalnia ropy naftowej Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce. W tym roku Sacramento stało się stolicą Kaliforni. Łączenie roku urodzenia i wydarzeń z przyszłością Maryańskiego jest raczej zabawą, jednak zarówno z górnictwem jak i Stanami Zjednoczonymi miał Wielkopolanin wiele wspólnego. Początki edukacji Modest odbiera w rodzinnym Trzemesznie, tu ukończył gimnazjum. Szkoła musiała być na tyle dobra, że Maryański bez większych problemów został przyjęty na Königliches Gewerbe-Institut (nazywanym potocznie Akademią Górniczą w Berlinie). Najpierw zostaje po egzaminie referendarzem. Co oznaczało, że jest urzędnikiem państwowym w górnictwie. Zostając więc referendarzem górnictwa Modest Maryański rozpoczął pracę początkowo na terenie węglowego Śląska. Poważna praca Modesta zaczyna się jednak w Truskowcu u podnóża ukraińskich Karpat. Tutaj w malowniczo położonym niecałe 10 km od Drohobycza uzdrowisku działały kopalnie rudy cynku i ropy naftowej. W 1882 roku inż. Modest Maryański opublikował pierwszy znaczący artykuł w Gazecie Lwowskiej pt. „Kopalnie truskawieckie”. Był to czas, gdy właścicielem uzdrowiska w Truskowcu była spółka z księciem Adamem Sapiehą. Choć dla samego Modesta Maryańskiego Truskowiec był dość łaskawy i osiągnął tu bezpieczną pozycję, niespokojny duch ruszył dalej.
Planował wraz z rodziną dotrzeć do Australii i chyba już wtedy marzył o tym by Australia była czymś na kształt polskiej kolonii. Ostatecznie jednak dopłynął do Ameryki Północnej odwlekając podróż i pracę w Australii. Przybył więc do San Francisco, gdzie już w 1848 John Marshall znalazł pierwszy samorodek złota.

Czas spędzony przez Modesta Maryańskiego w San Francisco nie jest jednak gorączką złota. Początkowo Wielkopolanin klepie biedę. Dorywczo pracuje na budowach, potem w wielkiej fabryce kotłów. Amerykański sen nie wydaje się realny. Ówcześni mówią, że Modest popada w apatię. Dziś zapewne psychiatrzy wpisaliby w kartotekę depresja. Już wtedy pierwszy, a nie ostatni epizod depresji prowadzi Modesta do próby samobójczej. Z opresji wychodzi jednak zwycięsko. Sporo miejsca poświęca pisarstwu krajoznawczemu. To jednak jego podboje w Australii, otwieranie tam kopalni złota miały mu przynieść sławę i bogactwo. Rok po przypłynięciu do Fremantle Maryańskiego wybudowano tu nowy port.
Inżynier z Wielkopolski na brzegu tej miejscowości stanął 14 lipca 1896 roku. Kiedy odnalazł w Kalgoorlie, w kopalni Great Boulder Main Reef ślady złota zaznał jednak sławy. Udzielając wywiadu gazecie The West Australian w entuzjastyczny sposób relacjonował odkrycie mówiąc o pokładach złota jakich spodziewa się w zachodniej Australii. Wypowiedzi Maryańskiego spowodowały ogromny napływ inwestorów do zachodniej części kraju W 1897 r. w Kalgoorie odkrył też rzadką rudę rtęci, a przede wszystkim amalgamat złota. Na północy Australii zbadał także kopalnie w Margaret, Erlistoun i Menzies. O nieudanym pomyśle przeniesienia wielkopolskich sadów na ziemię Aborygenów zapewne usłyszą uczestnicy spotkania Tożsamość Fyrtli w Trzemesznie.

Nie był jedynym ziomalem u Kangurów. Podróżnik ze spadku

Na długo przed urodzinami Modesta w Trzemesznie uczył się Paweł Edmund Strzelecki. Kolejny wybitny Wielkopolanin, który zasłynął daleko od kraju. Modest mógł powiedzieć spokojnie: „kroczyłem szlakami wielkiego podróżnika”.
Paweł Edmund Strzelecki urodził się w Głuszynie pod Poznaniem w lipcu 1797 roku. To powszechnie znany fakt, jak i to, że był pierwszym polskim naukowcem i badaczem, który w celach naukowych okrążył świat. Spokrewniony poprzez matkę z Raczyńskim, syn powstańca kościuszkowskiego, przez pierwsze 4 lata wzrastał pod Poznaniem. W 1801 roku rodzina utraciła dzierżawę ziem biskupich i przeniosła się do Skubarczewa. Śmierć rodziców sprawiła, że Paweł nie tylko przerwał naukę w Trzemesznie, ale też przeprowadził się do rodziny do stolicy w czasie Księstwa Warszawskiego. Kiedy rodzeństwo przekazało mu rzekomo niespełna 800 talarów spadku po rodzicach, wystarczyło to na wojaże po zachodniej Europie.
We Włoszech poznał Franciszka Sapiechę. Przyjaźń z magnatem najpierw rzuciła Strzeleckiego pod Mohylewo nad Dniestr, tu niezwykle sprawnie zarządzał majątkiem Sapiehy. Czy połączyła ich jedynie ciekawość świata i żywe zainteresowanie nauką, w tym geografią? Dziś trudno zgadywać. Zażyłość i szacunek musiały być ogromne, bo Sapieha - syn kochanicy króla Stanisława Augusta Poniatowskiego Magdaleny z Lubomirskich nie tylko sowicie wynagrodził działania Strzeleckiego jako plenipotenta, ale i także uczynił jednym ze spadkobierców. To pozwoliło na kolejne podróże. Właściwie po całym świecie. Największe odkrycia, o których wspomina się przy Pawle Edmundzie Strzeleckim to te, których dokonał w Australii. Sam odkrytym miejscom w Australii nadawał polskie nazwy z najsłynniejszą Górą Kościuszki (2228 m. n.p.m).

Jego eksploracja Australii i Oceanii została doceniona choćby tym, że ma tam nie tylko swoją górę, ale też Pustynię Strzeleckiego, Rezerwat Przyrody Strzeleckiego. „Podczas pobytu w Australii zbadał najwyższe pasmo górskie tego kontynentu – Wielkie Góry Wododziałowe, a jego najwyższy szczyt, na którym stanął 12 marca 1840 roku, nazwał na cześć przywódcy insurekcji z 1794 roku Górą Kościuszki (Mount Kosciuszko). (Inny szczyt otrzymał imię jego ukochanej – Mount Adine – jednak nie ma pewności który, bo nazwa się nie przyjęła).
Strzelecki wpisał się w historię Australii również odkryciem krainy Gippsland nazwanej tak przez niego na cześć ówczesnego gubernatora Nowej Południowej Walii George’a Gippsa (obecnie główny australijski region hodowli bydła), a także odkryciem doliny Latrobe (nazwanej tak dla uczczenia wicegubernatora Charlesa La Trobe’a) gdzie znajdują się jedne z największych na świecie pokłady węgla brunatnego, ropy naftowej i złota.

Strzelecki opracował też szczegółową i pierwszą tak dokładną mapę geologiczną Nowej Południowej Walii i Tasmanii. Podczas swych poszukiwań geologicznych Polak odkrył i opisał kilka pokładów węgla, ponadto w okręgu Sorell koło Asbestos Range (obecnie Narawntapu) znalazł pokłady miedzi i złotonośnego kwarcu” - czytamy w Wikipedii.

Również o Strzeleckim traktować będzie spotkanie w Trzemesznie

W drugiej części artykułu Tożsamość Fyrtli napiszemy ponownie o profesorze Ćwiklińskim, Zygmuncie Karpińskim i po raz pierwszy u Muzealnego Detektywa szerzej o Bolesławie Kasprowiczu. Podejmiemy także temat tego, jak pryzmat pamięci o ludziach wybitnych zmienia nasze poczucie tożsamości. Zapowiemy też kolejne spotkania Tożsamość Fyrtli, do których Muzeum zaprasza profesora Waldemara Łazugę i profesora Klaudiusza Święcickiego.

Pomoc w artykule: Dawid Jung – regionalista, dyrektor Muzeum Polskich Organów Elektronicznych w Gnieźnie **

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto